Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział IV

Przede mną stoi mężczyzna, pięknie ubrany w garnitur z różami w ręku a od niego unosi się piękny zapach perfum, których nigdy nie czułam. Dlaczego on się tak wystroił? Przecież mieliśmy spędzić zwykły, przyjemny wieczór na oglądaniu filmów i chrupania popcornu. Byłam w wielkim szoku, nie wiedziałam co wydusić z siebie, wybełkotałam jedynie:

-Eee, cześć.
-No hej. Bardzo proszę-wita się ze mną i podaje mi piękny bukiet kwiatów.
-Dz..dziękuję-wydukałam z wielkim trudem.
-Jesteś zdziwiona ? - pyta chłopak.
-No wiesz, trochę tak, ja wyglądam jakbym dopiero co wyszła z wirującej pralki, a Ty..Ty wyglądasz..bardzo elegancko.
-Nie czuj się niezręcznie, nie uprzedziłem Cię o mojej niespodziance-powiedział.

O nie, tylko nie niespodzianki, nienawidzę niespodzianek. Co temu chłopakowi chodzi po głowie.

-Niespodzianka? a mogę wiedzieć o co chodzi?-zapytałam.
-Zabieram Cię do mojej ulubionej restauracji, na kolację, chyba nie masz nic przeciwko?
-Nie mam, tylko, ehh, ja nie mam żadnej ładnej sukienki, w sumie nie mam w ogóle eleganckich ubrań-powiedziałam.
-No i bardzo dobrze, tak bardzo nie lubię się tak ubierać, mam torbę w samochodzie, przebiorę się w luźniejsze ciuchy i zaraz będę-mówi Louis zmierzając w stronę samochodu.

Co? To po co ta cała szopka? Mam nadzieje, że zaraz mi to wytłumaczy.

-Jestem już, wpuścisz mnie do środka?-pyta.
-No pewnie, wybacz, nadal nie rozumiem o co tu chodzi.
-Wiesz, zapytałem się chłopaków jak zaimponować dziewczynie, no i podsunęli mi taki pomysł, chciałem zrobić na Tobie większe wrażenie, bardzo się wygłupiłem?
-Ależ skąd, miło, że się emm starasz-odpowiadam mu z uśmiechem.
-Ale minę miałaś nieziemską, jakbyś zobaczyła UFO, czy coś z tych potworków-śmieje się.
-Nie żartuj, chodź, mam parę fajnych filmów, obejrzymy sobie-chłopak wchodzi do domu a ja zamykam za nim drzwi.
-Przytulnie tu u Ciebie-oświadcza.
-Dzięki, czego się napijesz?-pytam się kierując się w stronę kuchni.
-Wystarczy szklanka wody, dziękuję.

                                                                    *         *          *
Siedzimy wtuleni w siebie. Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze. Czułam się przy nim taka bezpieczna. Tak bardzo mu ufałam.

-Bardzo dziwny film-oznajmiłam.
-No, ale czy to ważne, myślę, że w dobrym towarzystwie to i najgorszy film może się podobać-mówi Louis.
-Rzeczywiście, masz rację, bawiłam się super, dziękuję, że ... jesteś przy mnie-przytulam się do niego.
-W końcu od tego są przyjaciele, zawsze będę do Twojej dyspozycji-ściska mnie bardziej do siebie.

W tamtej chwili czułam się bardzo niezręcznie. Nagle jego twarz zbliża się do mojej. Zakręciło mi się w głowie, zbladłam, nie wiedziałam co robić, czy uciekać z krzykiem czy może rzucić się na niego..Z jednej strony chciałam go pocałować, ale z drugiej..przecież znam go zaledwie 2 dni, może aż 2 dni. Boję się.

-Wiesz, chyba musisz już iść-bąknęłam.
-Emm, dobrze, jak sobie życzysz-odpowiada trochę z pochmurną miną.
-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia Alex.

Drzwi się zamknęły. Idiotko! Co Ty wyrabiasz? Moja podświadomość daje o sobie znać. Nie mogłam tego zrobić, nie dałam rady. Muszę go bardziej poznać, ale i tak czuję się jakbym znała go od dzieciństwa. Nie chce go stracić. Nagle dostaję SMS:

-Jeśli zrobiłem coś złego to bardzo przepraszam, nie chciałem Ci podpaść, wybacz mi. Louis.

On ma wyrzuty sumienia? Jeju, co ja narobiłam, przecież to nie jego wina, tu chodzi o mnie. Zaczynam odpisywać:


-Za nic nie przepraszaj. Po prostu nie znamy się zbyt dobrze, żeby .. bardziej się zbliżyć. Alex.

Nie minęły 2 minuty a w mojej skrzynce odbiorczej pojawia się wiadomość:


-Mam nadzieję, że Cię nie przestraszyłem. Jeśli nie masz ochoty się ze mną spotykać to powiedz. 
-Nawet tak nie myśl, zależy mi na znajomości z Tobą, bardzo Cię polubiłam.
-Ja Ciebie również. Mam jutro wolny dzień, masz ochotę spotkać się ze mną i chłopakami?
-Jasne, dam Ci znać o której skończę pracę i możemy gdzieś wyjść.
-Odezwę się jutro. Dobranoc kochana.
-Dobranoc Lou.

Kochana? Nie wiem co on do mnie czuje, ale sądzę, że to silne uczucie, może takie jak moje do niego?

Nie wiem, jestem rozkojarzona, nie mogę się skupić na niczym. Muszę się położyć spać. Mam dość już tego ciężkiego dnia. Idę na górę się wykąpać.

Leżę w łóżku, moje oczy się zamykają same, nagle zapadam w głęboki sen...

-Kocham Cię Alex..

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział III

Następnego dnia czułam się już całkiem dobrze. Louis pomógł mi zapomnieć o Mirandzie. Louis...myślałam o nim cały czas i nie mogłam przestać. Moje zachowanie przypominało mi głupią nastolatkę, która jest zakochana w jednym z tych znanych piosenkarzy. Moje ciało całe drżało. Nie mogłam unieść nawet kubka z kawą. Dlaczego on tak na mnie wpływa? - to pytanie zadawałam sobie co parę chwil. Nagle z rozmyślań wybił mnie dźwięk dzwonka w telefonie, dostałam wiadomość:

-Wczoraj bawiłem się bardzo dobrze. Nigdy nie zapomnę tego wieczora. Cieszę się, że Cię poznałem. Dziękuje Ci za to. Louis.

Jaki on był cudowny. Wierzyłam mu w każde jego słowo! Jakbym znała go od lat, czułam, że jest dla mnie bardzo bliski.

-Ałł, moja głowa-wchodzi do kuchni Pauline.
-Czyżby kac morderca Cię zaatakował tej nocy? - mówię z uśmiechem na twarzy.
-Co tak się cieszysz? mnie w ogóle to nie bawi - odszczekuje Pauline.
-Trzeba znać umiar moja droga - chichoczę. 
-Ciesz się, że z Tobą wszystko w porządku, szybko się zwinęłaś co?- zapytała.
-Emm, tak, źle się poczułam i chciałam wrócić do domu, byłaś wczoraj tak zajęta Harrym, że pewnie nawet nie usłyszałaś moich tłumaczeń czemu wychodzę z imprezy.
-Taaak, bardzo możliwe, Harry jest taki wspaniały, nie mogłam się na niego napatrzeć. Bardzo go polubiłam. 
-Zauważyłam, szczerzyłaś się do niego bez przerwy-mówię.
-Serio? nie przesadzaj - zaczerwieniła się Pauline.
-Ojj, a co to za rumieńce? - pytam z zachwytu-jeszcze nie widziałam żebyś się czerwieniła z powodu jakiegoś chłopaka.
-To nie jest jakiś chłopak, on na prawdę mi się podoba, Alex, ja się chyba zakochałam, w moim brzuchu lata stado motyli gdy tylko o nim pomyślę, on cały czas siedzi w mojej głowie a mi..mi się to podoba.

Patrzę się na nią jak wryta. Co ona wygaduje? Po pierwszym spotkaniu ona niby się zakochała?

-To z pewnością tylko zauroczenie. Jeszcze nie wiesz co to prawdziwa miłość-odpowiadam.
-A co, Ty może wiesz?-burknęła.

Miała racje, jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś w kim mogłabym się zakochać. Nie wiem co to za uczucie, ale nie wierze w miłość od pierwszego wejrzenia. Co to to nie.

-Nie, ale nie wierze w miłość od pierwszego spotkania, nie istnieje takie coś, to tylko zafascynowanie drugą osobą., jej osobowością i wyglądem, tyle.
-Nie wiem, ale czuję, że to może być coś poważnego, tzn. liczę na to.-mówi Pauline.
-Czas pokaże, a teraz zbieraj się, idziemy na zakupy.

                                                            *               *              *

Stado motyli w brzuchu? Niemożliwość nie myślenia o NIM? I ona twierdzi, że to jest miłość? Zrobiło mi się słabo..nie możliwe, że byłam zakochana w Louisie. Jak to jest się zakochać? aj, na razie nie miałam czasu  żeby się nad tym zastanawiać.

-Spójrz jaka śliczna! Musze ją kupić-wykrzykuje Pauline wskazując palcem na piękną sukienkę w kwiatki, która wisiała na wystawie.
-No, bardzo ładna, ślicznie byś w niej wyglądała-mówię.
-Myślisz? w takim razie idę ją kupić, idziesz ze mną?-pyta.
-Nie, ja tu poczekam, kup ją szybko i wracaj.
-Ok, zaraz będę-odpowiada Pauline i wbiega do sklepu tak jakby ktoś miał jej tą sukienkę sprzątnąć sprzed     nosa.

Oj, zupełnie zapomniałam! Wypadałoby odpisać Louisowi na SMS, myślę o nim bez przerwy a takie coś wypadło mi z głowy, nie ładnie. Wyciągam telefon z kieszeni i zaczynam wystukiwać wiadomość.

-Ja również dziękuję za mile spędzony wieczór oraz za odprowadzenie mnie pod sam dom, czułam się bezpieczniej, jeszcze raz dziękuję. Alex.

Naciskam klawisz "wyślij" i nagle ze sklepu wychodzi Pauline.

-Mam ją! Ahh, zobacz jaka piękna! - mówi podekscytowana dziewczyna.
-Już ją założyłaś? Szybka jesteś. - mówię.
-To gdzie teraz idziemy? Może Ty sobie coś fajnego kupisz? Zobacz, tam jest fajna sukienka, Louisowi by się spodobała na pewno.

Nagle moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i stałam jakby mnie zamurowali. "Louisowi by się spodobała na pewno"? A co to miało znaczyć? 

-Louisowi? a co on ma do tego?-pytam siostry.
-Noo, bardzo mu się spodobałaś, Harry powiedział mi, że nigdy nie widział Louisa w takim stanie. Chyba się chłopak zakochał-zachichotała a mnie przeszedł zimny dreszcz.

Zakochał? Co się w ogóle dzieje? Chciałam po prostu wyjść z rodzeństwem na imprezę a tu takie rzeczy się dzieją. W życiu bym się tego nie spodziewała.

-Zakochał? Oszalałaś, on mógłby mieć mnóstwo takich dziewczyn, przestań-odpowiadam po chwili namysłu.
-Nie wydaje mi się, ale skoro tak uważasz to już Twoja sprawa.-odpowiada Pauline.
-Nie rozmawiajmy już o nim, chodź, wracamy do domu, koniec na dzisiaj dobrego-mówię.

                                                    *             *               *

-Masz czas się dzisiaj ze mną spotkać?-napisał mój "wybranek".
-Myślę, że miałabym chwilę, wpadnij do mnie o 20.-odpisuję.
-Dobrze, do zobaczenia x.
-Cześć.

Punktualnie o godzinie 20:00 rozbrzmiewa się dzwonek. Podbiegłam szybko do lustra żeby zrobić ostatnie poprawki włosów i z opanowaniem podchodzę do drzwi z wielkim podekscytowaniem. Czułam, że tęskniłam za nim przez ten cały czas od momentu imprezy. Brakowało mi osoby, z którą rozmawiałam zaledwie 30 minut.To było dziwne, ale dość tego, mój gość czekał przed drzwiami a ja rozmyślałam o rzeczach, które nie powinny mieć miejsca. Łapię za klamkę, otwieram drzwi i doznaję ogromnego szoku.




sobota, 18 maja 2013

Rozdział II

Miranda James, 20-letnia dziewczyna, o długich kręconych włosach. Zmora mojego życia licealnego. Ta osoba dręczyła mnie przez całe 3 lata szkoły średniej. Wyśmiewała i upokarzała mnie przy wszystkich znajomych. Wytykała mnie palcami krzycząc na cały korytarz, że mam brzydką cerę, że się nie myje i że mam resztki jedzenia w aparacie. Nienawidziła mnie od pierwszego dnia w szkole jak przez przypadek oblałam ją sokiem pomarańczowym, brudząc przy tym jej błękitną sukienkę. Od tamtej pory moje życie stało się koszmarem. Ja jestem osobą bardzo wrażliwą i uczuciową, trudno mi było znieść to, że ktoś mnie nie lubi a wręcz nienawidzi, nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Nie chciała słuchać moich przeprosić, a ja jak głupia płaszczyłam się przed nią, co jej schlebiało. Byłam głupia..ale cóż, było minęło. Teraz nie chodzi o to co działo się kiedyś..Martwię się o Pauline. Jej spotkanie z Mirandą może dużo jej namieszać w życiu, byłe niefortunny ruch a ta łajza może zamienić jej życie w katastrofę..jak moje. 
Mam nadzieje, że nie zamierza mścić się na mnie kosztem Pauline.

-Przyniosłam Ci herbatę, wypij sobie, tylko uważaj, jest bardzo gorąca-Pauline weszła do pokoju podając mi kubek z gorącym napojem - wszystko dobrze? - pyta.
-Tak, nie martw się, po prostu zakręciło mi się w głowie, to pewnie z tego zmęczenia-odpowiadam.
-Nie możesz się tak przemęczać,  może weź sobie parę dni wolnego, co?-zapytała troskliwie ze smutnym wyrazem twarzy.
-Nie ma takiej potrzeby, już mi lepiej, na prawdę. Mam nawet dla Ciebie ciekawą propozycję-odpowiedziałam starając się odbiegać od tematu mojego samopoczucia.
-A jaką? - z zaciekawieniem zapytała.
-Bierzemy Kevina i idziemy na imprezę do klubu za rogiem, co Ty na to?-składam propozycję. 
-Jesteś pewna? Nie wyglądasz najlepiej-posmutniała znów.
-Siostra! Wszystko w porządku! Wskakuj w fajne ciuchy a ja zadzwonię do Kevina, leć! - wykrzyknęłam tak, że chyba serio uwierzyła, że wszystko ze mną dobrze.
-No skoro tak, to idę, buźka- dała mi buziaka w policzek i poszła się wystroić. 

                                                               *         *         *

Jest godzina 20:00, letni, ciepły wiatr rozwiewa mi włosy, jestem w trakcie drogi do klubu wraz z moim rodzeństwem.

-Ej, laski, słuchajcie, zaprosiłem na naszą wspólną zabawę paru kumpli-odzywa się nagle Kevin.
-Emm, a ilu ma ich być?-pyta Pauline.
-Pięciu, są na prawdę spoko, nie pożałujecie tego wieczoru z nimi-Kev uśmiecha się w swój łobuzerski sposób.
-Niech przyjdą, może być fajnie-zabieram głos. 

                                                             *         *          *

-Ooo, są moi artyści!- krzyczy mój brat.

W naszą stronę zmierzała piątka nieziemsko przystojnych i rozbawionych kolesi. Jeden z nich jest blondynem, reszta ma włosy ciemne. Cała piątka mniej więcej jest w moim wieku. Moją uwagę przykuł jeden z ciemnowłosych towarzyszy o śmiesznie postawionej fryzurze. Miał śliczne zielono-niebieskie oczy, szeroki, piękny uśmiech (nawet piękniejszy od Kevina, co było niespotykane) i był niewiele wyższy ode mnie.

-Cześć Wam-odzywa się blondyn- mam na imię Niall, to jest Harry, Zyan, Liam i Louis. 

Mój "wybranek" którego przedstawiał Niall był ostatnim z wymienionych..Louis, cóż za piękne imię-pomyślałam.

-Emm, hej-odpowiadam-jestem Alex-przedstawiam się podając rękę każdemu z osobna. 
-Ja jestem Pauline.

Widzę, że Pauline spodobał się chłopak z bujną fryzurą, prawdopodobnie był to Harry, o ile dobrze zapamiętałam.

-No to co, idziemy się bawić moi mili!-wykrzykuje Kev.

                                                     *            *              *

-Na jakiego drinka masz ochotę? - pyta się mnie niespodziewanie mój "wybranek".
-Wiesz co, zaskocz mnie, przyda mi się miła niespodzianka-odpowiadam z łobuzerskim uśmiechem w stylu mojego brata. 
-Wow, tak się będziemy bawić? - pyta z rozbawieniem Louis, pokazując przy tym swoje wspaniałe uzębienie.
-Jeśli masz coś przeciwko, to po prostu zamów mi cole z lodem-odpowiadam trochę spochmurniała. 
-No coś Ty, żartuję! Zamówię dla Ciebie co tylko będziesz chciała! Takiej pięknej damie nie można odmówić-mówi, następnie szepcze mi do ucha-bardzo mi się podobasz, gdy tylko Cię ujrzałem coś we mnie pękło.

Zrobiło mi się gorąco. Nie! Nie! Nie! Tak nie może być! Napił się i gada co mu ślina na język przyniesie. Nie mam czasu na romanse. Choć nie ukrywam, że bardzo mi się pod....aj, nie, koniec, koniec z głupimi uśmieszkami w jego stronę. Ogarnij się Alex! 

-Wiesz, poszłabym już do domu-oświadczam mu, nie odpowiadając nic na jego wcześniejsze wyznanie, z powodu zakłopotania. 
-W takim razie, odprowadzę Cię-proponuje.
-Nie, wiesz, zostań. Ja mieszkam tuż za rogiem, muszę jeszcze poszukać siostry.
-O ile mnie wzrok nie myli chyba ona i Harry bawią się wyśmienicie, po co im przeszkadzać? - pyta.
-Może masz rację, powiem jej tylko, że wracam do domu, zaraz przyjdę i możemy iść.
-Ok, czekam przed budynkiem.

                                                        *         *          *

-Już jestem, możemy iść.-oznajmiam.
-Jesteś siostrą Kevina tak?-pyta.

Myślę sobie, że zaraz zasypie mnie pytaniami, czego nie znoszę. 

-Eee, tak, w sumie nie mam z nim dobrego kontaktu, nie obchodzi mnie co robi ani z kim się spotyka.
-A szkoda, bo jakbyś była tym zainteresowana pewnie spotkalibyśmy się o wiele wcześniej. - mówi z radością w głowie i zniewalającym uśmiechem.

Zrobiło mi się ciepło w środku. Co? Czyżby moje hormony szczęścia dały się we znaki? Chyba niestety tak. Bardzo rzadkie uczucie w moim przypadku. Tak na prawdę chyba nigdy takiego czegoś nie czułam. Nie widząc co mu odpowiedzieć, mówię:

-Tu mieszkam, jestem bardzo zmęczona, muszę się położyć, dzisiaj nie czułam się najlepiej.
-No dobrze, ale nie odejdę dopóki nie spełnisz mojej prośby-mówi Louis.
-Tak? a cóż to za prośba?-pytam z zainteresowaniem. 
-Podasz mi swój numer telefonu-odpowiada, a ja wyczułam, że to nie było pytanie.

Chłopak wyciąga telefon i podaje mi go żebym wpisała swój numer. Bez chwili namysłu naciskam klawisze wystukując mój numer. Następnie zwracam telefon właścicielowi.

-Bardzo proszę-uśmiecham się.
-Odezwę się jutro-obiecuje i nagle jego twarz zbliża się do mojej, chłopak całuje mnie w policzek a ja odpływam.

Moje nogi były jak flaki, a ja nie mogłam pojąc tego co się przed chwilą wydarzyło..Kurcze! Alex! Musisz zachować trzeźwość umysłu! Odpowiadam mu uśmiechem a na moich policzkach pojawia się rumieniec, dobrze, że jest ciemno to tego nie zauważył.

-Dobranoc Louis.
-Dobranoc Alex, miłych snów, śnij o mnie.

A mnie znowu zalało ciepło.

Rozdział I

-Pauline! Umyłaś już włosy?!-krzyczę z kuchni. - Nie jesteś jedyną osobą w tym domu, która chciałaby skorzystać z łazienki!-dopowiadam.
-Czego się bulwersujesz? Już wychodzę!-odkrzykuje Pauline.

Z Pauline kłócę się bardzo rzadko, jedynie o łazienkę, bo potrafi tam przesiadywać godzinami. Wielka dama. Kocham ją najbardziej na świecie, jest jedyną osobą, która mnie rozumie i umie w spokoju porozmawiać nie podnosząc głosu. Nie to co nasz brat, Kevin. Zalatany, zwariowany blondyn, z wachlarzem białych zębów, które robią piorunujące wrażenie. Ma 21 lat i pracuje jako dostawca pizzy. W sumie nie wiem o nim zbyt wiele, bo nigdy nie interesowało mnie jego życie i to z kim się zadaje.
Z Pauline wiązała mnie ogromna więź. Przyjacielska jak i siostrzana. Jest to dziewczyna spontaniczna, często ironizuje i lubi być wredna, ale nigdy mi to nie przeszkadzało, kocham ją za to jaka jest. Ma 18 lat, długie blond włosy, brązowe oczy i razem ze mną fotografuje znane modelki. Z tego właśnie żyjemy i kochamy tę robotę.

-Wolne!- nagle wykrzykuje Pauline.
-Ok, śniadanie stoi na stole i zaraz spadamy do studia-oświadczam idąc w stronę łazienki. 
-Mmm, kochana jesteś, uwielbiam naleśniki! Ty zawsze wiesz co dobre! Tylko się pośpiesz, proszę! - z ironicznym uśmieszkiem mówi 18-latka.
-O to nie musisz się martwić! - burknęłam.
                                                      


                                     *            *           * 

Mam na imię Alex, mam długie czarne włosy i szczere intencje do każdego człowieka, poza tym, że strasznie  jestem łatwowierna to wszystko ze mną w porządku. Mam 20 lat i od ponad roku mieszkam z moją siostrą i bratem w Londynie. Pochodzimy z Dover. Nasi rodzice wyjechali do Las Vegas do pracy. Postawili nas przed faktem dokonanym, więc nie mieliśmy wyboru, musieliśmy sobie jakoś poradzić w tym wielkim mieście.

-Wiesz co siostra, skończył mi się tusz do rzęs, muszę skoczyć do sklepu, zaraz wrócę-mówi Pauline.
-Ok, leć, ja zajdę po kawę dla nas na rozbudzenie i spotkamy się pod Big Benem za 20 min.-oznajmiłam.
-Super pomysł, do zobaczenia.-Pauline pocałowała mnie w policzek, odwróciła się na pięcie i poszła w przeciwnym kierunku.

Przechadzam się po ulicach Londynu z dwoma kubkami gorącej kawy.

-Gdzie ona jest?-mówię pod nosem.

Nagle dostaję wiadomość SMS.

-Kochana, jestem już w studio, spotkałam moją starą znajomą i akurat szła w tym samym kierunku, czekam na Ciebie, Pauline.

A to gówniara, no nic, nie mam czasu, trzeba iść do pracy-myślę sobie.

                                        *            *           *

Po 40 minutach wpadam do studia. Pauline jest w trakcie sesji.

-ICE COFFEE stawiam Ci na szafce- krzyczę do siostry.
-Wybacz kochana, dawno się nie widziałyśmy i chciałyśmy pogadać, chyba rozumiesz?-pyta dziewczyna lekko zmartwiona.
-Pauline, przecież wiesz, że nie mam Ci niczego za złe, daj spokój-odpowiadam, a moje kąciku ust się lekko podnoszą.
-Jesteś wielka, kocham Cię!-siostra przytula mnie mocno do siebie.
-Wiem, czasem wydaje mi się, że aż za bardzo, też Cię kocham-odpowiadam ledwo oddychając od mocnego uścisku Pauline-tylko wiesz, wolałabym jeszcze pożyć, a Ty zaraz mnie udusisz-odpowiadam z próbą ponownego uśmiechnięcia się.
-Oj, wybacz, ok, zabieramy się do roboty, nasze cudeńka nie mogą czekać-stwierdza młoda fotografka.
-Do dzieła!


                                       *            *           *

-Ale to był pracowity dzień, jestem wykończona - mówię, ledwo utrzymując się na nogach, które są jak z waty.
-Pojutrze podobno będzie luźniej, ważne, że jutro można się wyspać, ahh wolny dzień, długo na to czekałam! - z radością w głosie mówi Pauline.
-Ej, zapomniałam się zapytać, jaką to koleżankę dzisiaj spotkałaś? - pytam.
-Ma na imię Miranda James, razem z nią chodziłam na kursy masażu wieki temu-odpowiada Pauline.

Mój świat stanął w miejscu, za to moje serce zaczęło walić jak szalone, pobladłam i złapałam się nerwowo za głowę.

-Coś się stało?-pyta z niepokojem siostra.
-Nie, wszystko w porządku, źle się poczułam po prostu-skłamałam-chodź do domu, wystarczy mi wrażeń jak na jeden dzień.

Prolog

Zawsze zastanawiałam się nad szczerością i fałszywością ludzi. Nie widzę sensu w upokarzaniu czy ośmieszaniu drugiej osoby. Czy to sprawia komuś przyjemność? Podnosi komuś samoocenę? Ten KTOŚ myśli, że takim zachowaniem może wzbudzić w kimś zachwyt? Nie, na pewno nie. Nawet jeśli tak by było, to takie świństwa prędzej czy później odwrócą się przeciw NIEJ. Małe rzeczy potrafią zmienić wiele, a fałszerstwo i kłamstwa przestają mieć znaczenie. Liczy się tylko szczęście i wspólna szczerość oraz radość z życia. Poznałam taką OSOBĘ, która dzięki MAŁYM RZECZOM dążyła do celu i udało MU się. 

Witam

Mam na imię Ola, będę tu umieszczała napisane przeze mnie opowiadania o One Direction :)
Mam nadzieje, że moja wyobraźnia pozytywnie na Was zadziała :D