Następnego dnia miałam o dziwo zły humor. Nic mi się nie podobało. miałam wiecznie o coś pretensje, na dodatek bolał mnie brzuch. Poszłam do łazienki i wszystko się wyjaśniło...dostałam okres.
-Nie! mam dość!-krzyczę na cały dom.
-Co się stało, Alex? - do łazienki wbiegła Pauline.
- Mam okres i jest mi źle.
-Ojej, biedactwo, nie martw się, to tylko 5 dni, wytrzymasz-pociesza mnie Pauline.
-No tak, wiem, ale chciałam się wybrać nad jezioro, popływać, zrelaksować się, a z tym się nie da, jest tak niewygodnie-spochmurniałam jeszcze bardziej.
-Obiecuję Ci, że jak Ci się to skończy to wybierzemy się nad jezioro razem, spędzimy tam cały dzień!
-Jesteś cudowna, dziękuję!-cmokam Pauline w policzek po czym mocno ja ściskam.
* * *
Dzień w pracy minął mi bardzo szybko, skupiłam się na swojej pracy i nie miałam czasu na myślenie o niczym innym.
Po powrocie do domu wyszłam z Delgado na spacer do parku. Ku moim oczom ukazała się ta wredna jędza..Miranda, ze swoim pudlem od siedmiu boleści.
Starałam się ja uniknąć, błagałam, żeby mnie tylko nie spostrzegła. Niestety moje błagania na nic się zdały.
-Ooo, kogo moje oczy widzą, panna Alex-mówi.
-Cześć-bąkam.
-Jak się masz moja doga koleżanko?-pyta.
-Daruj sobie takie teksty.
-Przepraszam bardzo, ale o co chodzi?-pyta jakby o niczym nie miała pojęcia.
W końcu nie wytrzymałam, ktoś musi jej wygarnąć jaka na prawdę jest.
-Lubisz bawić się innymi ludźmi co? Sprawia Ci to przyjemność? Jeśli Twój zapchlony kundel to Twój jedyny przyjaciel to wcale mnie to nie dziwi, kto by wytrzymał z taką żmiją jak Ty, zresztą dziwię się, że ten pies jeszcze przy Tobie jest. Jesteś dla mnie zerem, nie mogę już na Ciebie patrzeć. Jeśli cieszysz się z mojego nieszczęścia to mam nadzieję, że kiedyś spotka Cię to samo, a wtedy to ja będę miała niezły ubaw z Ciebie. żegnam- wykrzykując jej to wszystko w twarz czułam jak zeszło ze mnie zbędne powietrze, byłam z siebie dumna.
-Ale..ja..tylko..-Miranda się rozpłakała.
-Nie rusza mnie Twoje ryczenie, bo i tak wiem, że to blef.
Dziewczyna się "uspokaja".
-Wiedz, że nie dam za wygraną, on będzie mój, a Ty będziesz cierpiała jeszcze bardziej, bo zobaczysz, że to ze mną on jest taki szczęśliwy a nie z Tobą.
-Co? Chodzi Ci o Louisa? - pytam zaskoczona.
-No tak, a o kogo innego?
-On Cię nie chce.-stwierdzam.
-To się jeszcze okaże.
W tamtej chwili chciało mi się płakać, ale nie mogłam, nie przy niej.
-Zobaczymy ile wskórasz takim zachowaniem, myślałam, że jesteś mądrzejsza-powiedziawszy to obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu ciągnąc za sobą Delgado.
Co ona sobie myśli? Jestem pewna, że on jej nie chce, kto o zdrowym rozsądku by ją chciał. W sumie, z drugiej strony to Louis uwierzył jej w te brednie Uwierzył jej, nie mnie. To mnie bolało najbardziej. Nie wiem już co się wkoło mnie dzieje. To wszystko jest takie żałosne. Czuję się jakbym grała w jakimś filmie romantycznym. Oby wszystko skończyło się happy endem jak to zazwyczaj bywa.
* * *
-Nudny ten film-stwierdzam.
-Racja, taki trochę dziwny-przytakuje Pauline.
-Nie mam na nic ochoty ostatnio-mówię.
-Martwisz się tym co powiedziała Ci dziś ta dziewczyna?-pyta siostra.
-Też, jest mi smutno bez niego, chciałabym go teraz mieć obok siebie.
-Wiesz co, przypomniałam sobie o pewnej sprawie, muszę lecieć, pogadamy później, cześć-Pauline wstała szybko z kanapy, narzuciła na siebie jakiś sweter i wybiegła z domu.
-To było dziwne-mruczę pod nosem.
Było mi jeszcze gorzej. Siostra mnie olała, Miranda chce mi odebrać Louisa, jedyny przyjaciel jaki mi teraz został to Delgado, którego właśnie mocno przytulam, nawet nie zauważyłam, że z tych zamyśleń zaraz go uduszę.
-Przepraszam kochany, nie chciałam - mówię do niego głaszcząc go po głowie-wiesz, jestem zmęczona, zdrzemnę się piesku-mówiąc te słowa całuję go i kładę się na poduszkę, nie minęła chwila a ja już śpię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz