Problem? Związany ze mną? co ja niby takiego zrobiłam, przecież nie może chodzić wciąż o ten "brak pocałunku", bez przesady. Jestem w kropce, obawiam się najgorszego, nie chce go stracić, zależy mi na nim, jest dla mnie niemalże wszystkim, choć znam go tak krótko. Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej mówię:
-Chodź Lou, przejdziemy się, musimy porozmawiać bardzo poważnie, w końcu.
Jego mina rzednie jeszcze bardziej, ale bez namysłu idzie ze mną. Po dłuższej chwili milczenia, mówi:
-Dowiedziałem się o czymś co bardzo mną wstrząsnęło, nie wiem co mam myśleć o tym, bardzo mi z tym źle i ciężko.
-Określisz się?-pytam.
-Serio nie wiesz o co chodzi?
-No wiesz, nie mam nic na sumieniu więc nie wiem do czego zmierzasz albo co chcesz mi zarzucić.
-Spotkałem ostatnio Twoja koleżankę-mówi-bodajże miała na imię Miranda.
Usłyszawszy to imię żyła na moim czole zaczęła skakać ze złości. Miranda!? co ona niby mu powiedziała! Musiałam zachować spokój.
-I co w związku z tym?-pytam.
-Powiedziała mi, że masz kogoś na boku-w końcu to z siebie wyrzucił,
Mój świat stanął w miejscu, zrobiłam wielkie oczy nie mogąc uwierzyć w to co Lou mi przed chwilą powiedział. Wiedziałam jedno. Nie chce go znać. Uwierzył zupełnie obcej osobie. Ja w sumie tez byłam dla niego obcą osobą, ale kurde, żeby wierzyć jej?
-Usuń mój numer z telefonu, zapomnij gdzie mieszkam, nie chce Cię znać, znikaj z mojego życia!-niemalże wykrzyczałam to najgłośniej jak potrafię.
Obróciłam się na pięcie i poszłam w przeciwnym kierunku.
-Ale Alex, czekaj.... - woła chłopak.
Ja udałam, że go nie słyszę i zaczęłam biec. Nie chciałam go widzieć, chciało mi się płakać, po cholerę ta dziewczyna mi tak uprzykrza życie, oby to nie był początek jej gierek, bo tego nie zniosę, właśnie takich sytuacji chciałam uniknąć. Nie wierze, że to wszystko tylko przez to, że kiedyś w liceum oblałam ją tym głupim sokiem, przecież to bez sensu. Musiałam dowiedzieć się o co jej tak na prawdę chodzi.
Wróciłam do domu, pobiegłam na górę do pokoju, usiadłam na łóżku a z moich oczu popłynęły słone łzy.
-Przecież to nie prawda, jak on mógł jej w to uwierzyć-mówię sama do siebie.
Nagle dzwoni mój telefon, to Pauline. Odbieram.
-Alex, gdzie Ty jesteś? no i Lou? Gdzie wy się podziewacie?
-Wróciłam do domu, nie chce rozmawiać, chce byś sama, cześć- rozłączam się.
Po dwóch minutach dostaję SMS, to znów Pauline:
-Kochanie, mam nadzieję, że będzie możliwość żebyśmy porozmawiały o tym co się stało jak wrócę. Pamiętaj, ja zawsze będę przy Tobie. Kocham Cię.
Nie odpisałam, w tamtej chwili chciało mi się płakać jeszcze bardziej, wręcz ryczeć. Postanowiłam znaleźć sobie nowego przyjaciela, oczywiście mam na myśli zwierzaka, od razu pomyślałam o psie. Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki doprowadzić się do ładu, nie mogłam na siebie patrzeć, jak mogłam tak bardzo zaufać osobie której wcale nie znałam, kiedy mnie to czegoś nauczy, w życiu nie pomyślałabym, że on byłby zdolny do czegoś takiego. W sumie..tak na prawdę wcale go nie znałam. Głupia idiotka.
Wzięłam ze stolika nocnego słuchawki, podłączyłam je do telefony i włączyłam piosenki. Nie miałam nawet humoru żeby wybierać spośród nich, wtedy wszystko było dla mnie obojętne.
Szłam patrząc pod nogi, założyłam czapkę żeby tylko nie spotkać Go, żeby mnie nie rozpoznał. W końcu doszłam do zoologicznego. Po upływie 30 minut miałam ślicznego, słodkiego szczeniaczka rasy border colie, nazwę go Delgado. Imię mocne, twarde, odważne..zupełne przeciwieństwo mnie. Od samego początku maluszek był przestraszony, ale gdy dotarliśmy do domu uspokoił się, bawił się moimi starymi zabawkami, ja w tym czasie rozłożyłam mu kocyk gdzie będzie spał, obok łóżka, zaś miskę postawiłam w kuchni koło stołu. Gdy poszłam zobaczyć co robi Delgado zauważyłam coś niepokojącego..moje okno w pokoju było otwarte, a byłam pewna, że je zamykałam. Przestraszyłam się, nigdzie nie mogłam znaleźć Delgado, wołałam go, krzyczałam, wyszłam nawet na zewnątrz żeby zobaczyć czy może nie wyszedł na ogród, ale nigdzie go nie było. Miałam dość już tego dnia, wszystko się nie układało, było już ciemno, nie wiedziałam co mam robić, wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam na policję zgłaszając włamanie i kradzież psa, po upływie 10 minut policja była na miejscu, spisali protokół i powiedzieli, że się wszystkim zajmą, kazali zamknąć wszystkie okna i drzwi na klucz, tak zrobiłam, później odjechali. Do domu wróciła Pauline.
-Co się stało? Co ta policja tu robiła?-pyta zrozpaczona.
-Przez to wszystko co się stało poszłam do sklepu, kupiłam sobie psa, chciałam mieć prawdziwego przyjaciela, który mnie nigdy nie zostawi-mówię.
-Alex, kochanie, powiedz co się dzieje, gdzie masz tego psiaka?-pyta.
Wszystko jej wytłumaczyłam, od początku do końca, była w takim samym szoku jak ja.
-Co za kretyn, jak on mógł jej uwierzyć w takie brednie?!-krzyczy.
-Zadaję sobie takie same pytanie.
-Nie rozumiem, muszę pogadać o tym z Harrym-mówi.
-Nie! nie chce żebyś z nim o tym gadała, Lou na pewno mu o tym powie, Ty nie zaczynaj tematu, proszę.
-Jak uważasz kochanie, a teraz idź się wykąpać i kładź się spać, jest późno, a o pieska się nie martw, znajdzie się-Pauline całuje mnie w czoło i sama kieruje się w stronę schodów. Ja wstaje z kanapy i idę za nią.
Jest mi źle, leżę w łóżku, spoglądam za okno, zastanawiając się kto mógłby się tu włamać, myślę, że Miranda nie byłaby na tyle głupia żeby to zrobić, a może to Lou..chce się zemścić na mnie za to czego tak na prawdę nie zrobiłam. Nie wiem, głowa mi pęka, chce teraz zasnąć, lecz jeszcze przed snem dobiega z mojej torby dźwięk, to mój telefon, dostałam wiadomość, wstaję i wyciągam telefon z torby, odczytuję SMS:
-Miło Ci żmijo? M.
Już wiedziałam, że wszystko co złe jest jeszcze przede mną.
Naprawdę świetny, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń