Tej nocy nie mogłam zasnąć, wciąż myślałam o tej całej chorej sytuacji. Dlaczego ludzie tak łatwo wierzą tej całej Mirandzie, czy Bóg jej dał dar przekonywania? Nie wiem. Dzisiaj miałam wolne, z jednej strony to dobrze, mogłam sobie odpocząć, lecz z drugiej..będę miała tyle czasu żeby o tym rozmyślać, a to nie jest dobry pomysł. Nagle ktoś dzwoni do drzwi, to policja:
-Dzień dobry Panno Alex, mamy dla Pani dobre wieści-oznajmia funkcjonariusz.
-Witam, zapraszam-wpuszczam umundurowanego do środka.
-Piesek się znalazł, jest cały i zdrowy i czeka na Panią na komendzie-mówi.
-Bardzo dziękuję, ale prawdę mówiąc bardziej interesuje mnie kto się włamał do mojego domu-oświadczam.
-Tego jeszcze nie udało nam się ustalić, ale mamy ślad, na obroży Pani pieska był wycinek materiału, najprawdopodobniej z bluzki włamywacza, jesteśmy coraz bliżej, spokojnie-uspokaja mnie policjant.
-Dobrze, dziękuję, zaraz pojadę po psiaka-ściskam jego dłoń, następnie postawny mężczyzna wychodzi.
Jeden problem mamy załatwiony, ale nadal jest mi źle, chce wiedzieć kto chce mi uprzykrzyć życie.
Po 20 minutach wychodzę z domu na komisariat, Pauline postanowiła pójść ze mną, jest kochana.
-Jak się czujesz?-pyta Pauline.
-Nie najlepiej, ale to chyba widać-mówię.
-Nie przejmuj się, Lou nie jest ostatni, spokojnie.
-Pauline, mi teraz nie o to chodzi, jest mi źle, bo nie wiem co ja takiego ludziom robię, że chcą mi zrobić krzywdę, niekoniecznie fizyczną, ale krzywdę, nie potrafię tak żyć.
-Rozumiem Cię, a może raczej staram się rozumieć, ale wszystko się wyjaśni, może uda Ci się porozmawiać ze sprawcą i dowiesz się do robiłaś źle, jeśli tak było oczywiście.
-Ty myślisz, że ja mam sobie coś do zarzucenia? Myślisz, że ten sprawca wywrze na mnie wyrzuty sumienia? Mylisz się, mam wyjebane co on myśli, najlepiej to bym zabiła TO COŚ własnymi rękami, dość kurwa z grzeczną dziewczynką, która była na każde zawołanie, może to właśnie robiło ze mnie taką pizdę, że każdy mógł na mnie wjechać i spierdolić mi wszystko!
-Wow, pierwszy raz słyszałam jak przeklinasz i to jeszcze w takich ilościach- Pauline wyglądała na nieco przerażoną.
-I bardzo dobrze, myślę, że powinnaś się przyzwyczaić.
Zamilkła, ja razem z nią, byłam tak bardzo nabuzowana, że przestałam racjonalnie myśleć..Nie spostrzegawczy się byłyśmy już na miejscu.
Po 10 minutach wyszłam z małym Delgado, trząsł się biedny i było mu smutno. Mały od razu się spodobał Pauline.
-Jaki ten pieso jest świetny! Mogę z nim dzisiaj spać?-pyta.
-Przykro mi, ale nie chce go uczyć spania razem z ludźmi, troszkę powagi-oznajmiam.
-Oo, widzę, że pełnej grozy Alex odeszła hen hen!
Miała racje, uspokoiłam się, ale żeby nie grać mięczaka mówię:
-Ale wiesz, jak chcesz to z nim dzisiaj śpij, co mi szkodzi, idziemy na całość-mówię.
-Dzięki, mały słodziak, mogę go prowadzić?-pyta Pauline.
-Jasne, trzymaj-i podaje jej smycz Delgado.
Po powrocie do domu, dałam psu jeść, był bardzo głodny i spragniony. Gdy zjadł wzięłam go na górę do pokoju, położył się na poduszce i zasnął. Wcale mu się nie dziwie, tyle wrażeń go spotkało. Najlepsze jest to, że on jedyny, mały piesek, który nic nie rozumie, wie, wie kto tu się włamał a ja nie miała jak się tego teraz dowiedzieć, położyłam się obok niego zastanawiając się jeszcze nad tym wszystkim, nagle odpłynęłam, w daleką krainę..piękną i bez problemów, krainę w której chciałabym się znaleźć, tak serio, choć na jeden marny dzień.
Po upływie 2 godzin ocknęłam się, Delgado leżał wyciągnięty w nogach, chyba było mu gorąco. Patrze na zegarek, godzina 15, myślę sobie, że jeszcze można gdzieś wyjść, postanowiłam wziąć psa na spacer.
-Pauline! -wołam.
-Co?!-odkrzykuje siostra.
-Idę z Delgado na spacer, idziesz ze mną?
-Nie mogę, umówiłam się z chłopakami! Chcesz iść z nami?
-A gdzie idziecie? I czy będzie ich "komplet"?
-Nie, Louisa nie będzie, powiedział, że nie ma na nic ochoty, a idziemy na plażę, ładna pogoda więc można się przejść a jeszcze późno nie jest-oznajmia.
-Ok, to zaraz przyjdę z Delgado i możemy jechać.
-Super, zadzwonię do Harrego, że jedziesz z nami.
-Ok.
Za godzinę byliśmy już na plaży, słońce świeciło, nic więcej nam nie brakowało, było na prawdę świetnie.
Niall zachowywał się tak jakby pierwszy raz widział wodę na oczy, wskakiwał do niej i wybiegał jak poparzony, był na prawdę zabawny, nawet mnie rozśmieszył co ostatnio nie było proste. Był chyba najzabawniejszy z tej całej piątki, tzn teraz czwórki.
-Aaaaaa!-krzyczę-Niall Ty głupku, ta woda jest zimna!
-Oj, tak stoisz zamyślona, chciałem żebyś zaczęła się bawić-mówi chłopak z wiadrem w ręku.
-Tak? w takim razie chodź do wody cwaniaku!-oznajmiam.
-No i to mi się podoba!-krzyczy uradowany.
Nagle czuję jak moje nogi odrywają się od ziemi, nie ma to jak być niesiona do zimnej wody przez blondyna, czuję się jak w słonecznym patrolu.
-Niall, teraz mówię poważnie, postaw mnie na ziemie-mówię.
-Jesteś tego pewna?-pyta.
-Owszem, jestem pewna.
-A więc proszę-mówi Niall wrzucając mnie do wody mając przy tym niezły ubaw.
-Ejj! Miałeś mnie postawić, nie wrzucać, nie daruję Ci tego! - nie myśląc długo wskakuję mu na plecy i wierzgam się jak na jakimś starym ośle, nagle przewracamy się do tyłu i cali jesteśmy zanurzeni w wodzie.
-Chcesz mnie utopić młoda?!-woła Niall.
-W sumie, to nie, szkoda mi było tak fajnego przyjaciela-mówię.
-Oo, ta odpowiedzieć bardzo mi się podoba, przyjaciółko-nagle czuję jak Niall całuje mnie w policzek i chwilę później zaczyna mnie chlapać wodą.
-No wariat po prostu jesteś.
-No pewnie, zawsze taki byłem, jestem i będę.
-A ja bardzo się z tego cieszę- uśmiecham się do chłopaka, który odwzajemnił uśmiech.
Niall był na prawdę świetnym facetem, dogadywałam się z nim jak z bratem, cieszę się, że z nim mogę sobie pożartować i nie topić smutków w czterech ścianach.
Wychodząc z Niall'em z wody zauważyłam, że przyjechał Louis, wcześniej nie spostrzegłam się, że ktoś przyłączył się do nas, może dlatego, że byłam zajęta zabawą z Niall'em, serce zaczęło mi walić jak młot, chciałam się schować pod ziemię. Mam nadzieje, że przyszedł przed chwilą i nie widział tych wygłupów moich z blondynem.
-Cześć-mówi Lou.
-Hej-odpowiadam.
-Możemy porozmawiać?-pyta.
-Myślę, że jeśli chodzi Ci o szczerą rozmowę to musisz się udać do Mirandy, ona przecież wszystko wie lepiej-ironizuje.
-Proszę Cię, przestań, nie mam na to siły.
-Oj, jakoś nie myślałeś o tym czy ja mam jak musiałam wysłuchiwać tych Twoich obarczeń.
-Chciałem Cię przeprosić.
Przeprosić? A to ciekawe, zainteresował mnie tym.
-Przeprosić? oj, szybko się obudziłeś.
-Przejdziemy się?
-Nie wiem, raczej nie mam ochoty, dobrze mi tutaj.
-Zauważyłem.
-Co masz na myśli?-pytam.
-Widać, że zaczynasz dobrze dogadywać się z Niall'em.
-A co? to źle?
-Nie, ależ skąd, nic do tego nie mam, zresztą nie powinienem mieć, przecież jestem obcym człowiekiem.
-Racja, zupełnie obcym.
Tak ciężko było mi z nim rozmawiać, nie chciałam tego mówić, ale chciałam mu pokazać jak bardzo mnie zranił, chciałam pokazać, choć nie wiem czy mi to wychodziło, że jest mi dobrze, że wcale nie czuję żalu.
-Muszę już iść-mówi.
-Żegnam.
Po tych słowach chłopak odchodzi w stronę auta. Było mi go szkoda, ale postanowiłam go sprawdzić, w końcu jeśli mu zależy to powinien się starać, zobaczymy co z tego będzie. Teraz nie miałam zamiaru o tym myśleć, byłam na plaży z przyjaciółmi i bawiłam się świetnie.
-Ale jestem zmęczona, tak się dobrze bawiłam, o niczym nie myślałam tylko o tym żeby spędzić z Wami miło czas-mówię do Pauline już po powrocie z plaży.
-Masz rację, było super! Dziękuję, że pojechałaś z nami, uwielbiam patrzeć jak się uśmiechasz-mówi siostra.
-Ja Tobie dziękuję, bardzo mi się podobało i mam nadzieje, że to powtórzymy.
-Ależ oczywiście, nie ma innej opcji. Widziałam, że rozmawiałaś z Louisem, coś konkretnego mówił?-pyta zaciekawiona.
-Nie, nic konkretnego, chciał mnie tylko przeprosić.
-I co?
-Nie przyjęłam jego przeprosin, nie potrafię mu zaufać ponownie, chcę zobaczyć czy będzie się starał jak będę wobec niego taka obojętna.
-O Ty sprytna, może i dobrze, faceci pierw mówią potem myślą, może to go czegoś nauczy.
-Dokładnie, o tym samym pomyślałam.
-Zauważyłam też, że coraz lepiej dogadujesz się z Niall'em-mówi.
-Ah tak, to na prawdę w porządku koleś, polubiliśmy się bardzo- uśmiecham się do Pauline.
-Żeby tylko on sobie czegoś nie obiecywał z Twojej strony.
-Nie, myślę, że nic się takie coś nie szykuje, spokojnie.
-Wiesz, miałam Ci tego nie mówić, ale..
-Pauline, mów! o co chodzi!-wręcz krzyczę.
-Gdy przyszedł Louis a Ty bawiłaś się z Niall'em, Lou powiedział, że gdy Was widzi to bardzo boli go serce, boli go to, że mógł zrobić coś takiego, jest mu z tym bardzo ciężko, powiedział też..emm..
-Co powiedział? proszę dokończ-niecierpliwię się.
-Powiedział, że jesteś jego pierwszą miłość i chce żebyś była ostatnią, że bardzo Cię kocha..
W moim brzuchu obudziło się stado motyli, łaskotały tak przyjemnie, byłam wniebowzięta, jakbym latała w przestworzach. Kocha mnie? Pierwsza miłość? Ostatnia? Jestem oszołomiona, ale muszę zejść na ziemię.
-Kocha? ciekawe, wiesz co? muszę się położyć spać, jestem zmęczona, nakarm proszę Delgado i sama kładź się spać.
-Hmm, dobrze.
Nie chciałam pokazywać Pauline mojego zaszokowania i tego, że jestem .. podekscytowana, musze to wszystko przemyśleć i poczekać co będzie dalej.
Łączna liczba wyświetleń
poniedziałek, 17 czerwca 2013
wtorek, 11 czerwca 2013
Rozdział VI
Problem? Związany ze mną? co ja niby takiego zrobiłam, przecież nie może chodzić wciąż o ten "brak pocałunku", bez przesady. Jestem w kropce, obawiam się najgorszego, nie chce go stracić, zależy mi na nim, jest dla mnie niemalże wszystkim, choć znam go tak krótko. Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej mówię:
-Chodź Lou, przejdziemy się, musimy porozmawiać bardzo poważnie, w końcu.
Jego mina rzednie jeszcze bardziej, ale bez namysłu idzie ze mną. Po dłuższej chwili milczenia, mówi:
-Dowiedziałem się o czymś co bardzo mną wstrząsnęło, nie wiem co mam myśleć o tym, bardzo mi z tym źle i ciężko.
-Określisz się?-pytam.
-Serio nie wiesz o co chodzi?
-No wiesz, nie mam nic na sumieniu więc nie wiem do czego zmierzasz albo co chcesz mi zarzucić.
-Spotkałem ostatnio Twoja koleżankę-mówi-bodajże miała na imię Miranda.
Usłyszawszy to imię żyła na moim czole zaczęła skakać ze złości. Miranda!? co ona niby mu powiedziała! Musiałam zachować spokój.
-I co w związku z tym?-pytam.
-Powiedziała mi, że masz kogoś na boku-w końcu to z siebie wyrzucił,
Mój świat stanął w miejscu, zrobiłam wielkie oczy nie mogąc uwierzyć w to co Lou mi przed chwilą powiedział. Wiedziałam jedno. Nie chce go znać. Uwierzył zupełnie obcej osobie. Ja w sumie tez byłam dla niego obcą osobą, ale kurde, żeby wierzyć jej?
-Usuń mój numer z telefonu, zapomnij gdzie mieszkam, nie chce Cię znać, znikaj z mojego życia!-niemalże wykrzyczałam to najgłośniej jak potrafię.
Obróciłam się na pięcie i poszłam w przeciwnym kierunku.
-Ale Alex, czekaj.... - woła chłopak.
Ja udałam, że go nie słyszę i zaczęłam biec. Nie chciałam go widzieć, chciało mi się płakać, po cholerę ta dziewczyna mi tak uprzykrza życie, oby to nie był początek jej gierek, bo tego nie zniosę, właśnie takich sytuacji chciałam uniknąć. Nie wierze, że to wszystko tylko przez to, że kiedyś w liceum oblałam ją tym głupim sokiem, przecież to bez sensu. Musiałam dowiedzieć się o co jej tak na prawdę chodzi.
Wróciłam do domu, pobiegłam na górę do pokoju, usiadłam na łóżku a z moich oczu popłynęły słone łzy.
-Przecież to nie prawda, jak on mógł jej w to uwierzyć-mówię sama do siebie.
Nagle dzwoni mój telefon, to Pauline. Odbieram.
-Alex, gdzie Ty jesteś? no i Lou? Gdzie wy się podziewacie?
-Wróciłam do domu, nie chce rozmawiać, chce byś sama, cześć- rozłączam się.
Po dwóch minutach dostaję SMS, to znów Pauline:
-Kochanie, mam nadzieję, że będzie możliwość żebyśmy porozmawiały o tym co się stało jak wrócę. Pamiętaj, ja zawsze będę przy Tobie. Kocham Cię.
Nie odpisałam, w tamtej chwili chciało mi się płakać jeszcze bardziej, wręcz ryczeć. Postanowiłam znaleźć sobie nowego przyjaciela, oczywiście mam na myśli zwierzaka, od razu pomyślałam o psie. Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki doprowadzić się do ładu, nie mogłam na siebie patrzeć, jak mogłam tak bardzo zaufać osobie której wcale nie znałam, kiedy mnie to czegoś nauczy, w życiu nie pomyślałabym, że on byłby zdolny do czegoś takiego. W sumie..tak na prawdę wcale go nie znałam. Głupia idiotka.
Wzięłam ze stolika nocnego słuchawki, podłączyłam je do telefony i włączyłam piosenki. Nie miałam nawet humoru żeby wybierać spośród nich, wtedy wszystko było dla mnie obojętne.
Szłam patrząc pod nogi, założyłam czapkę żeby tylko nie spotkać Go, żeby mnie nie rozpoznał. W końcu doszłam do zoologicznego. Po upływie 30 minut miałam ślicznego, słodkiego szczeniaczka rasy border colie, nazwę go Delgado. Imię mocne, twarde, odważne..zupełne przeciwieństwo mnie. Od samego początku maluszek był przestraszony, ale gdy dotarliśmy do domu uspokoił się, bawił się moimi starymi zabawkami, ja w tym czasie rozłożyłam mu kocyk gdzie będzie spał, obok łóżka, zaś miskę postawiłam w kuchni koło stołu. Gdy poszłam zobaczyć co robi Delgado zauważyłam coś niepokojącego..moje okno w pokoju było otwarte, a byłam pewna, że je zamykałam. Przestraszyłam się, nigdzie nie mogłam znaleźć Delgado, wołałam go, krzyczałam, wyszłam nawet na zewnątrz żeby zobaczyć czy może nie wyszedł na ogród, ale nigdzie go nie było. Miałam dość już tego dnia, wszystko się nie układało, było już ciemno, nie wiedziałam co mam robić, wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam na policję zgłaszając włamanie i kradzież psa, po upływie 10 minut policja była na miejscu, spisali protokół i powiedzieli, że się wszystkim zajmą, kazali zamknąć wszystkie okna i drzwi na klucz, tak zrobiłam, później odjechali. Do domu wróciła Pauline.
-Co się stało? Co ta policja tu robiła?-pyta zrozpaczona.
-Przez to wszystko co się stało poszłam do sklepu, kupiłam sobie psa, chciałam mieć prawdziwego przyjaciela, który mnie nigdy nie zostawi-mówię.
-Alex, kochanie, powiedz co się dzieje, gdzie masz tego psiaka?-pyta.
Wszystko jej wytłumaczyłam, od początku do końca, była w takim samym szoku jak ja.
-Co za kretyn, jak on mógł jej uwierzyć w takie brednie?!-krzyczy.
-Zadaję sobie takie same pytanie.
-Nie rozumiem, muszę pogadać o tym z Harrym-mówi.
-Nie! nie chce żebyś z nim o tym gadała, Lou na pewno mu o tym powie, Ty nie zaczynaj tematu, proszę.
-Jak uważasz kochanie, a teraz idź się wykąpać i kładź się spać, jest późno, a o pieska się nie martw, znajdzie się-Pauline całuje mnie w czoło i sama kieruje się w stronę schodów. Ja wstaje z kanapy i idę za nią.
Jest mi źle, leżę w łóżku, spoglądam za okno, zastanawiając się kto mógłby się tu włamać, myślę, że Miranda nie byłaby na tyle głupia żeby to zrobić, a może to Lou..chce się zemścić na mnie za to czego tak na prawdę nie zrobiłam. Nie wiem, głowa mi pęka, chce teraz zasnąć, lecz jeszcze przed snem dobiega z mojej torby dźwięk, to mój telefon, dostałam wiadomość, wstaję i wyciągam telefon z torby, odczytuję SMS:
-Miło Ci żmijo? M.
Już wiedziałam, że wszystko co złe jest jeszcze przede mną.
-Chodź Lou, przejdziemy się, musimy porozmawiać bardzo poważnie, w końcu.
Jego mina rzednie jeszcze bardziej, ale bez namysłu idzie ze mną. Po dłuższej chwili milczenia, mówi:
-Dowiedziałem się o czymś co bardzo mną wstrząsnęło, nie wiem co mam myśleć o tym, bardzo mi z tym źle i ciężko.
-Określisz się?-pytam.
-Serio nie wiesz o co chodzi?
-No wiesz, nie mam nic na sumieniu więc nie wiem do czego zmierzasz albo co chcesz mi zarzucić.
-Spotkałem ostatnio Twoja koleżankę-mówi-bodajże miała na imię Miranda.
Usłyszawszy to imię żyła na moim czole zaczęła skakać ze złości. Miranda!? co ona niby mu powiedziała! Musiałam zachować spokój.
-I co w związku z tym?-pytam.
-Powiedziała mi, że masz kogoś na boku-w końcu to z siebie wyrzucił,
Mój świat stanął w miejscu, zrobiłam wielkie oczy nie mogąc uwierzyć w to co Lou mi przed chwilą powiedział. Wiedziałam jedno. Nie chce go znać. Uwierzył zupełnie obcej osobie. Ja w sumie tez byłam dla niego obcą osobą, ale kurde, żeby wierzyć jej?
-Usuń mój numer z telefonu, zapomnij gdzie mieszkam, nie chce Cię znać, znikaj z mojego życia!-niemalże wykrzyczałam to najgłośniej jak potrafię.
Obróciłam się na pięcie i poszłam w przeciwnym kierunku.
-Ale Alex, czekaj.... - woła chłopak.
Ja udałam, że go nie słyszę i zaczęłam biec. Nie chciałam go widzieć, chciało mi się płakać, po cholerę ta dziewczyna mi tak uprzykrza życie, oby to nie był początek jej gierek, bo tego nie zniosę, właśnie takich sytuacji chciałam uniknąć. Nie wierze, że to wszystko tylko przez to, że kiedyś w liceum oblałam ją tym głupim sokiem, przecież to bez sensu. Musiałam dowiedzieć się o co jej tak na prawdę chodzi.
Wróciłam do domu, pobiegłam na górę do pokoju, usiadłam na łóżku a z moich oczu popłynęły słone łzy.
-Przecież to nie prawda, jak on mógł jej w to uwierzyć-mówię sama do siebie.
Nagle dzwoni mój telefon, to Pauline. Odbieram.
-Alex, gdzie Ty jesteś? no i Lou? Gdzie wy się podziewacie?
-Wróciłam do domu, nie chce rozmawiać, chce byś sama, cześć- rozłączam się.
Po dwóch minutach dostaję SMS, to znów Pauline:
-Kochanie, mam nadzieję, że będzie możliwość żebyśmy porozmawiały o tym co się stało jak wrócę. Pamiętaj, ja zawsze będę przy Tobie. Kocham Cię.
Nie odpisałam, w tamtej chwili chciało mi się płakać jeszcze bardziej, wręcz ryczeć. Postanowiłam znaleźć sobie nowego przyjaciela, oczywiście mam na myśli zwierzaka, od razu pomyślałam o psie. Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki doprowadzić się do ładu, nie mogłam na siebie patrzeć, jak mogłam tak bardzo zaufać osobie której wcale nie znałam, kiedy mnie to czegoś nauczy, w życiu nie pomyślałabym, że on byłby zdolny do czegoś takiego. W sumie..tak na prawdę wcale go nie znałam. Głupia idiotka.
Wzięłam ze stolika nocnego słuchawki, podłączyłam je do telefony i włączyłam piosenki. Nie miałam nawet humoru żeby wybierać spośród nich, wtedy wszystko było dla mnie obojętne.
Szłam patrząc pod nogi, założyłam czapkę żeby tylko nie spotkać Go, żeby mnie nie rozpoznał. W końcu doszłam do zoologicznego. Po upływie 30 minut miałam ślicznego, słodkiego szczeniaczka rasy border colie, nazwę go Delgado. Imię mocne, twarde, odważne..zupełne przeciwieństwo mnie. Od samego początku maluszek był przestraszony, ale gdy dotarliśmy do domu uspokoił się, bawił się moimi starymi zabawkami, ja w tym czasie rozłożyłam mu kocyk gdzie będzie spał, obok łóżka, zaś miskę postawiłam w kuchni koło stołu. Gdy poszłam zobaczyć co robi Delgado zauważyłam coś niepokojącego..moje okno w pokoju było otwarte, a byłam pewna, że je zamykałam. Przestraszyłam się, nigdzie nie mogłam znaleźć Delgado, wołałam go, krzyczałam, wyszłam nawet na zewnątrz żeby zobaczyć czy może nie wyszedł na ogród, ale nigdzie go nie było. Miałam dość już tego dnia, wszystko się nie układało, było już ciemno, nie wiedziałam co mam robić, wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam na policję zgłaszając włamanie i kradzież psa, po upływie 10 minut policja była na miejscu, spisali protokół i powiedzieli, że się wszystkim zajmą, kazali zamknąć wszystkie okna i drzwi na klucz, tak zrobiłam, później odjechali. Do domu wróciła Pauline.
-Co się stało? Co ta policja tu robiła?-pyta zrozpaczona.
-Przez to wszystko co się stało poszłam do sklepu, kupiłam sobie psa, chciałam mieć prawdziwego przyjaciela, który mnie nigdy nie zostawi-mówię.
-Alex, kochanie, powiedz co się dzieje, gdzie masz tego psiaka?-pyta.
Wszystko jej wytłumaczyłam, od początku do końca, była w takim samym szoku jak ja.
-Co za kretyn, jak on mógł jej uwierzyć w takie brednie?!-krzyczy.
-Zadaję sobie takie same pytanie.
-Nie rozumiem, muszę pogadać o tym z Harrym-mówi.
-Nie! nie chce żebyś z nim o tym gadała, Lou na pewno mu o tym powie, Ty nie zaczynaj tematu, proszę.
-Jak uważasz kochanie, a teraz idź się wykąpać i kładź się spać, jest późno, a o pieska się nie martw, znajdzie się-Pauline całuje mnie w czoło i sama kieruje się w stronę schodów. Ja wstaje z kanapy i idę za nią.
Jest mi źle, leżę w łóżku, spoglądam za okno, zastanawiając się kto mógłby się tu włamać, myślę, że Miranda nie byłaby na tyle głupia żeby to zrobić, a może to Lou..chce się zemścić na mnie za to czego tak na prawdę nie zrobiłam. Nie wiem, głowa mi pęka, chce teraz zasnąć, lecz jeszcze przed snem dobiega z mojej torby dźwięk, to mój telefon, dostałam wiadomość, wstaję i wyciągam telefon z torby, odczytuję SMS:
-Miło Ci żmijo? M.
Już wiedziałam, że wszystko co złe jest jeszcze przede mną.
wtorek, 4 czerwca 2013
Rozdział V
Obudziłam się z krzykiem..Cholera, co to było? Kocham Cię Alex? Jedyne co mnie pocieszało to to, że to tylko sen, głupi sen, podchodzący wręcz pod koszmar. On nie może mnie kochać, to niemożliwe, sama nie wiem czy tego chce, nie, nie chce tego.
-Alex! Co się stało? - wbiega do pokoju Pauline.
-Nic siostra, miałam zły sen, wszystko w porządku-odpowiadam.
-Jeju, nawet nie wiesz jak się wystraszyłam, nogi sobie prawie połamałam biegnąc tu do Ciebie-rozpacza.
-Wybacz, następnym razem po prostu się nie śpiesz, najwyżej gdyby ktoś mnie mordował to byś sobie nóg nie połamała-rozbawiłam ją.
-Głupia, dla Ciebie mogłabym nawet nogi połamać-uśmiecha się a na jej policzkach pojawiają się dwa małe dołeczki.
-Kocham Cię Pauline.
-Ja Ciebie też kocham siostrzyczko.
* * *
Stoję przed lustrem. Moje myśli powracają do dzisiejszego snu, te słowa nie mogą mi wylecieć z głowy.. "Kocham Cię Alex" i jego głos, piękny, przyjemny, miły, bezpieczny głos Louisa. Moja twarz wygląda strasznie, a pod oczami mam worki. Musze coś z tym zrobić, nakładam sobie maseczkę i idę robić sobię kawę.
-Chcesz kawę?-pytam Pauline, która siedzi przy stole i wcina kanapki.
-Piłam już dzisiaj jedną, ale możesz mi zrobić, dziękuje-odpowiada.
-Jesteś jakaś smutna czy mi się wydaje?-pytam.
-Napisałam wczoraj do Harrego i od tamtego czasu nie mam od niego żadnych wieści, martwię się, może coś mu się stało albo po prostu mu się znudziłam-odpowiada ze smutkiem w głosie.
-O ile dobrze pamiętam to Louis mi coś wspominał, że Harry ma zepsuty telefon, dzisiaj go oddaje do naprawy-chyba ją pocieszyłam.
-Serio? ale się cieszę! możesz napisać do Louisa żeby Harry przyszedł do mnie o 16? po pracy? -pyta
-Dzisiaj się z nimi spotykam po pracy, więc możemy iść razem-mówię.
-O, bardzo dobry pomysł-uśmiecha się, bierze kubek ze świeżą kawą i leci na górę się ubrać.
* * *
Wkładam kubek po kawie do zmywarki i idę na górę zdjąć maseczkę. Moja twarz jest już ożywiona więc czas na makijaż.
W drodze do pracy Pauline opowiada mi jak jej się układa z Harrym, jest taka szczęśliwa, chce go, on chce ją, to takie wspaniałe. Czy ze mną jest coś nie tak? Tylko ja się boję zakochać? Przecież to w sumie nic złego, ale obawiam się, że nam nie wyjdzie i już nigdy go nie zobaczę, a tego nie przeżyję.
-Alex słuchasz mnie w ogóle?-pyta naburmuszona Pauline.
-Tak tak, słucham, wybacz po prostu się zamyśliłam-odpowiadam
-Ostatnio dość często Ci się to zdarza- mówi z grymasem.
-Wydaje Ci się, to co mówiłaś o Harrym?-pytam.
-Od jakichś 20 minut mówię o sukience którą chce sobie kupić, dziewczyno co się z Tobą dzieje?
-Możemy pogadać o tym w domu? Teraz jakoś nie mam siły na opowiadanie moich problemach i obawach.
-No niech Ci będzie, a teraz chodź, praca czeka.
* * *
W pracy było dużo do roboty więc nie miałam czasu na głupie myśli. Obiecałam, że napiszę do niego, nie mogę go zawieść, nie chce żeby miał wyrzuty sumienia z powodu tego co się stało a raczej nie stało ubiegłego wieczoru. Nie chce żeby pomyślał, że jestem jakaś nawiedzona. Wyciągam telefon i piszę:
-Jestem już po pracy. Gdzie się widzimy? Alex
Nie minęła minuta a w mojej skrzynce jest wiadomość od Louisa.
-Może za 30 minut w Subway? pasuje Ci? Lou.
-Pewnie, bierz chłopaków, ja biorę Pauline i za pół godziny widzimy się w Subway.
-Dobrze, do zobaczenia.
Nie wiem dlaczego, ale wyczułam w nim coś niepokojącego. Hmm, może jestem przewrażliwiona.. nie wiem co mam myśleć.
-Mamy się z nimi spotkać za pół godziny w Subway-mówię do Pauline.
-No to w drogę, już się nie mogę doczekać kiedy go znów zobaczę!-wrzeszczy Pauline.
-Uspokój się, ludzie się patrzą!-bakam.
-Oj, daj spokój, mam gdzieś to, co sobie ludzie o mnie pomyślą, ważna teraz jest moja miłość do Hazzy!
Milczę. Nie chce słyszeć o miłość, bo wiem, że zaraz się rozgada, a nie mam na to siły. Po raz pierwszy nie chce jej słuchać. Jest mi źle. Nie wiem co teraz może mi pomóc. Nagle słyszę:
-Ej, dziewczyny!
-Oooo, cześć chłopcy, zobaczcie co za zbieg okoliczności, los chciał żebyśmy się spotkali szybciej-mówi Pauline.
-No pewnie, z pewnością o to chodzi piękna-mówi Harry i podchodzi do Pauline całując ją w policzek.
Do mnie zbliża się Lou, jest bardzo smutny, nie wiem co się stało, teraz to ja mam wyrzuty sumienia, przecież ja nic złego nie chciałam zrobić, to było dla mnie za wcześnie..może, mój sen, te słowa, były prawdziwe, dlatego jest mu teraz źle. Nie wiem.
-Cześć-mówi.
-Hej-odpowiadam.
-Stało się coś?-dopowiadam.
-Mam problem Alex, wielki problem..i ten problem związany jest z Tobą..
Zamieram. Nie wiem co mam powiedzieć, nie wiem co mam teraz myśleć..Zrobiło mi się gorąco, boje się, co ma mi do powiedzenia.. Chyba zaraz zemdleje..
-Alex! Co się stało? - wbiega do pokoju Pauline.
-Nic siostra, miałam zły sen, wszystko w porządku-odpowiadam.
-Jeju, nawet nie wiesz jak się wystraszyłam, nogi sobie prawie połamałam biegnąc tu do Ciebie-rozpacza.
-Wybacz, następnym razem po prostu się nie śpiesz, najwyżej gdyby ktoś mnie mordował to byś sobie nóg nie połamała-rozbawiłam ją.
-Głupia, dla Ciebie mogłabym nawet nogi połamać-uśmiecha się a na jej policzkach pojawiają się dwa małe dołeczki.
-Kocham Cię Pauline.
-Ja Ciebie też kocham siostrzyczko.
* * *
Stoję przed lustrem. Moje myśli powracają do dzisiejszego snu, te słowa nie mogą mi wylecieć z głowy.. "Kocham Cię Alex" i jego głos, piękny, przyjemny, miły, bezpieczny głos Louisa. Moja twarz wygląda strasznie, a pod oczami mam worki. Musze coś z tym zrobić, nakładam sobie maseczkę i idę robić sobię kawę.
-Chcesz kawę?-pytam Pauline, która siedzi przy stole i wcina kanapki.
-Piłam już dzisiaj jedną, ale możesz mi zrobić, dziękuje-odpowiada.
-Jesteś jakaś smutna czy mi się wydaje?-pytam.
-Napisałam wczoraj do Harrego i od tamtego czasu nie mam od niego żadnych wieści, martwię się, może coś mu się stało albo po prostu mu się znudziłam-odpowiada ze smutkiem w głosie.
-O ile dobrze pamiętam to Louis mi coś wspominał, że Harry ma zepsuty telefon, dzisiaj go oddaje do naprawy-chyba ją pocieszyłam.
-Serio? ale się cieszę! możesz napisać do Louisa żeby Harry przyszedł do mnie o 16? po pracy? -pyta
-Dzisiaj się z nimi spotykam po pracy, więc możemy iść razem-mówię.
-O, bardzo dobry pomysł-uśmiecha się, bierze kubek ze świeżą kawą i leci na górę się ubrać.
* * *
Wkładam kubek po kawie do zmywarki i idę na górę zdjąć maseczkę. Moja twarz jest już ożywiona więc czas na makijaż.
W drodze do pracy Pauline opowiada mi jak jej się układa z Harrym, jest taka szczęśliwa, chce go, on chce ją, to takie wspaniałe. Czy ze mną jest coś nie tak? Tylko ja się boję zakochać? Przecież to w sumie nic złego, ale obawiam się, że nam nie wyjdzie i już nigdy go nie zobaczę, a tego nie przeżyję.
-Alex słuchasz mnie w ogóle?-pyta naburmuszona Pauline.
-Tak tak, słucham, wybacz po prostu się zamyśliłam-odpowiadam
-Ostatnio dość często Ci się to zdarza- mówi z grymasem.
-Wydaje Ci się, to co mówiłaś o Harrym?-pytam.
-Od jakichś 20 minut mówię o sukience którą chce sobie kupić, dziewczyno co się z Tobą dzieje?
-Możemy pogadać o tym w domu? Teraz jakoś nie mam siły na opowiadanie moich problemach i obawach.
-No niech Ci będzie, a teraz chodź, praca czeka.
* * *
W pracy było dużo do roboty więc nie miałam czasu na głupie myśli. Obiecałam, że napiszę do niego, nie mogę go zawieść, nie chce żeby miał wyrzuty sumienia z powodu tego co się stało a raczej nie stało ubiegłego wieczoru. Nie chce żeby pomyślał, że jestem jakaś nawiedzona. Wyciągam telefon i piszę:
-Jestem już po pracy. Gdzie się widzimy? Alex
Nie minęła minuta a w mojej skrzynce jest wiadomość od Louisa.
-Może za 30 minut w Subway? pasuje Ci? Lou.
-Pewnie, bierz chłopaków, ja biorę Pauline i za pół godziny widzimy się w Subway.
-Dobrze, do zobaczenia.
Nie wiem dlaczego, ale wyczułam w nim coś niepokojącego. Hmm, może jestem przewrażliwiona.. nie wiem co mam myśleć.
-Mamy się z nimi spotkać za pół godziny w Subway-mówię do Pauline.
-No to w drogę, już się nie mogę doczekać kiedy go znów zobaczę!-wrzeszczy Pauline.
-Uspokój się, ludzie się patrzą!-bakam.
-Oj, daj spokój, mam gdzieś to, co sobie ludzie o mnie pomyślą, ważna teraz jest moja miłość do Hazzy!
Milczę. Nie chce słyszeć o miłość, bo wiem, że zaraz się rozgada, a nie mam na to siły. Po raz pierwszy nie chce jej słuchać. Jest mi źle. Nie wiem co teraz może mi pomóc. Nagle słyszę:
-Ej, dziewczyny!
-Oooo, cześć chłopcy, zobaczcie co za zbieg okoliczności, los chciał żebyśmy się spotkali szybciej-mówi Pauline.
-No pewnie, z pewnością o to chodzi piękna-mówi Harry i podchodzi do Pauline całując ją w policzek.
Do mnie zbliża się Lou, jest bardzo smutny, nie wiem co się stało, teraz to ja mam wyrzuty sumienia, przecież ja nic złego nie chciałam zrobić, to było dla mnie za wcześnie..może, mój sen, te słowa, były prawdziwe, dlatego jest mu teraz źle. Nie wiem.
-Cześć-mówi.
-Hej-odpowiadam.
-Stało się coś?-dopowiadam.
-Mam problem Alex, wielki problem..i ten problem związany jest z Tobą..
Zamieram. Nie wiem co mam powiedzieć, nie wiem co mam teraz myśleć..Zrobiło mi się gorąco, boje się, co ma mi do powiedzenia.. Chyba zaraz zemdleje..
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)